PIOTR KASZUBOWSKI

Urodził się 16 lipca 1969 r. w Warszawie. Z wykształcenia etnograf, z zamiłowania historyk - regionalista. Debiut rymotwórczy w prasie lokalnej ("Ziemia Przasnyska") w 1993 r.

JEST TAKIE MIEJSCE...

Jest takie miejsce
w Przasnyszu
gdzie pierwsze
schodziły się wieści
nowiny kuszące wiosną
na zmianę
z nowalijkami

tu wierny stragan
czuwał
na straży pamięci
o piątce powieszonych

królowała
wśród jabłek i jarzyn
weteranka
wojen o handel

lipa
drzewko nieszczęścia
płacząc czcionkami klepsydr
wzywała
do modlitwy za zmarłych

*

nie ma
straganu

nie ma
przasnyskiej przekupki

lipka
w gorsecie z reklam
już nie taka jak była

wyznawcy Bachusa
dziś zajęli murek
ostatnim haustem browaru
uczczą po swojemu
pamięć bohaterów


* * *

cicha boginka
na białych łapkach
zwycięskim skokiem zdobywa
parapet
miskę z ciepłym mlekiem
i okno z widokiem na wszechświat

niedbała o wczorajsze wiadomości
wyciąga się na gazecie
i rozpoczyna zwykłą toaletę
dwudziestą
czy trzydziestą
od rana

a kiedy już
zwinięta w ciepły kłębek
trafi w objęcia Morfeusza
nie budźcie jej

niech sobie śni
o dawno utraconej swobodzie
o szczenięcych zabawach
i pierwszych troskach macierzyństwa

nie budźcie jej

uczyni to za was
ptasi świergot
kropla deszczu
powiew wiatru

uczyni to za was
CZAS


DIALOG Z PSEM PODWÓRZOWYM

I cóż tak tkwisz psie
z sercem na uwięzi
obok beczki wbitej w ziemię
żałosnej imitacji
domu

Ech
chciałoby się tak wyrwać
i pobiec przed siebie
i gnać gnać
coraz dalej
i dalej

A potem

Wrócić chyba
jak na podwórzowego psa przystało
i przepraszająco
merdać
ogonem


REMEDIUM

Udać się na łąki
zapleśniałe śniegiem,
cieszyć oko smutkiem
wierzby rosochatej,
z kościelnego wzgórza
puścić się w dół biegiem
i odpocząć chwilę
w cieniu starej chaty.

Nad zielonym brzegiem
zerwać trzcinę wiotką
i chłostać powietrze
dziecinnym nawykiem.
Usiąść pod jabłonką
i ze starą kotką
pogwarzyć cichutko
jej kocim językiem.


GRUDZIEŃ 2001

Zapomnieli
o strzałach w kopalni,
o krwi bratniej w Lubinie przelanej,
o kolejkach po szarość,
o zabiciu nadziei
i o matkach od dzieci zabranych.

Uwierzyli
fałszerzom historii,
prezenterom w wojskowych mundurach,
zdrajcy z polskim nazwiskiem,
ale duszą sowiecką,
a nie prawdzie pisanej na murach.

Zwyciężyła
wtłaczana do mózgów
propaganda i nowomowa,

więc wybrali

i mają co chcieli,
nieszczęśnicy
z głowami w okowach.


ZATRZYMANE W KADRZE

Odnalazłem kiedyś w papierach na stole
Małą fotografię zrobioną z pośpiechem.
Widać na niej wózek, wokół szczere pole
A za wózkiem Heńka z niepewnym uśmiechem.

Zatrzymana w kadrze cząsteczka Przasnysza...
Czas tu jest mniej ważny, a widok typowy,
Bo każdy z mieszkańców coś o Heńku słyszał
I każdy zna dobrze ów pojazd Heńkowy.

Zmieniał się on w oczach zdziwionego miasta
Zbrojny w dumne "taxi", cudaczne memento,
Płynął ulicami i w krajobraz wrastał
A Heniek kierował i nadawał tempo.

Jeszcze dziś go widzę, jeszcze gdzieś go niesie,
Lecz przyjdzie dzień taki, gdy odejdzie w niebyt
Czas w którym żyjemy z przełomu stuleci
I Heńka taksówka wewnętrznej potrzeby.


* * *

wymykał się bladym świtem
posłuchać co piszczy w trawie
powróżyć z porannej rosy
podglądać ptasie biesiady

za wcześnie odszedł
za wcześnie

jeszcze nie przyleciały bociany
nie zakwitły zawilce
nie rozświergotał się park
i łąki mleczem nie zapłonęły

a my
zamknięci w klatkach domów
śmieszni mieszczanie
w pogoni za papierkowym szczęściem
zapominamy
bliski daleki świat
zapach puszczy
trop jelenia
śpiew skowronka

i nie przypomni nikt

a mówią
że nie ma ludzi
niezastąpionych